"Oni patrzą" – Wspomnienia kogoś, kogo nie było

Zdemaskowałem ich. Teraz to oni się boją.
Patrzą. Zawsze patrzą.
Zawsze wiedziałem, że coś jest nie tak.
Nie, to nie paranoja. Paranoja jest wtedy, gdy się boisz, a ja się nie boję. Jestem tylko świadomy. Świadomość to nie choroba. Chociaż tak mówią. Ale kto mówi? Oni? Nie, to był głos wewnątrz mojej głowy. Mój głos. Mój własny. A może nie?
Nie pamiętam momentu, w którym to odkryłem, bo świadomość nie przychodzi nagle. To nie jest tak, że któregoś dnia budzisz się z myślą: „Aha! Teraz wszystko rozumiem!” Nie. To powolny proces. Najpierw czujesz, że coś jest nie na miejscu. Jak cichy szmer w pustym pokoju. Jak cień, którego nie powinno być.
Pamiętam pierwszy raz, kiedy to zauważyłem.
A potem… zaczynasz widzieć.
Szedłem ulicą, była jesień, albo lato – to nie ma znaczenia, bo przecież czas nie istnieje. Tak naprawdę to wszystko jest tylko umową społeczną, a umowy można złamać, jeśli tylko wiesz, jak. Więc szedłem. I wtedy ich zobaczyłem.
Pierwszy raz to zauważyłem w tłumie. Ludzie przechodzili obok mnie, pochłonięci swoimi sprawami. Telefon w ręce, słuchawki w uszach, puste spojrzenia wbite w chodnik. Normalni, zwyczajni, nieświadomi. Ale między nimi byli oni.
Nie mieli twarzy.
Tylko oczy.
Białe, puste oczy.
Nie wyróżniali się. Nie byli wyżsi, niżsi, nie mieli długich płaszczy jak w filmach o teoriach spiskowych. Wręcz przeciwnie – wyglądali… poprawnie. Za bardzo poprawnie.
Mrugniesz – znikają.
Zamkniesz oczy – są bliżej.
Nie wierzysz mi? Próbuj.
Ich ruchy były płynne, ale bezosobowe. Mrugali, ale nigdy wtedy, kiedy trzeba. Ich twarze były… no właśnie. Były jakieś. Takie, które zapominasz, zanim dobrze się przyjrzysz.
Próbowałem im umknąć, ale wiesz, jaki jest problem z ucieczką? Jeśli uciekasz, to znaczy, że już przegrana walka. A ja nie lubię przegrywać. Nie mogłem im pozwolić patrzeć, więc zacząłem patrzeć ja. Zasada lustrzana. Ty mnie, ja ciebie. Ty mnie, ja ciebie. Kto pierwszy odwróci wzrok, przegrywa.
Ale ja się przyjrzałem. Jeden z nich spojrzał na mnie. Nie na nikogo innego. Na mnie. Wiedział.Wtedy to się zaczęło. Próbowali mnie zgubić, ale ja nauczyłem się ich rytmu. Wiedziałem, jak się poruszają, kiedy zmieniają miejsca, kiedy patrzą, a kiedy udają, że nie patrzą.
Nie przegrali.
Byli w metrze. W sklepach. W parkach. Przy moim bloku.
Jestem w pokoju. Ściany są białe, ale chyba kiedyś były szare. Nie pamiętam. Wydaje mi się, że zawsze tu byłem, ale to niemożliwe, prawda? Człowiek się rodzi, dorasta, żyje, umiera. Ja nie pamiętam, kiedy się urodziłem. Może nigdy nie byłem dzieckiem? Może nigdy nie dorastałem? Może nigdy mnie nie było?
Zawsze na skraju pola widzenia. Aż do momentu, kiedy złapałem jednego z nich. Dosłownie. Nie wiem, co mnie do tego popchnęło. Może ciekawość, może desperacja. Może to, że miałem już dość. Wystarczyło jedno szybkie pociągnięcie za rękaw jego płaszcza
Światło migocze. To przez kamery.
Widzę ich. Udają, że ich nie ma, ale wiem, że są.
Patrzę na ścianę – ściana patrzy na mnie.
Patrzę w lustro – widzę kogoś, kogo nie znam.
Uśmiecham się. On też się uśmiecha.
Pamiętam jego spojrzenie. Nie było w nim strachu, ani zdziwienia.
To dziwne, bo ja wcale się nie uśmiechałem.
Była tylko… pustka. I wtedy zobaczyłem pod spodem.
Przerysowuję palcem kształt twarzy w lustrze. Jest znajoma, ale obca. Jak imię, które wciąż masz na końcu języka, ale nigdy go nie wypowiadasz. Moje imię? Nie pamiętam. Może nigdy go nie miałem. Może zostało tam, gdzie ja nigdy nie byłem.
Skóra była tylko maską. Sztuczną, idealnie napiętą, jak folia na czymś, czego wolałbym nie widzieć. Coś drgnęło pod powierzchnią. Jakby coś tam było. Jakby nie był sam w swoim ciele.
Chcę przestać patrzeć. Zamykam oczy. Ciemność. Chwila spokoju.
Wtedy on wyszeptał coś, czego nie zapomnę do końca życia:
I wtedy czuję ich oddech. Blisko. Nie. Zbyt blisko. Otwieram oczy. Patrzą. Zawsze patrzą.
"Teraz to ty będziesz obserwowany." I odszedł.
Jeśli to czytasz, to znaczy, że jeszcze nie zabrali Cię do miejsca, skąd nie ma powrotu. Ale patrzą. Czy nie czujesz? Gdy siedzisz sam w pokoju, a coś mówi Ci, że nie jesteś sam. Gdy czujesz lekkie mrowienie na karku, ale nikogo nie ma za Tobą.
Myślisz, że się boję?
Nie jesteś szalony.
Nie.
Nie jesteś sam.
Bo teraz to ja ich widzę.
Oni są wszędzie.
Teraz to oni wiedzą, że są obserwowani.
Patrzysz?
I wiesz co?
Patrz uważnie.
Teraz to oni się boją.
Bo jeśli odwrócisz wzrok, przepadłeś.
.